31 stycznia 2017

Od Naithary do Gorge'a

Kiedy zawisłam w powietrzu poczułam się dziwnie skrępowana... nie w sensie fizycznym tylko bardziej psychicznym. Gdy miałam zamknięte oczy poczułam zawroty głowy i mdłości, których normalnie bym nie dostała. Stęknęłam otwierając oczy. Miałam wrażenie że jestem w innym świecie. Spróbowałam się uwolnić z pułapki za pomocą magii elektryczności ale ze zdziwieniem stwierdziłam, że nie jestem w stanie. Miałam w sobie tą magie ale coś mnie blokowało. Nie wydobywała się tylko siedziała we mnie skupiona. To było i jest dziwne uczucie. Chciałam skontaktować się ze swoją matką ale też nie byłam w stanie. Ktoś postawił mi ścianę. Musiałam poradzić sobie bez magii. Skuliłam się i powstrzymałam od bólu, ponieważ cholernie naciągałam właśnie sobie nogę. Chwyciłam się jedną ręką liny i chciałam podciągnąć się, jednakże coś poszło nie tak. Lina pękła a ja upadłam boleśnie na ziemię. Jęknęłam z bólu. Zacisnęłam szczękę i powieki. Upadłam na kość ogonową. Wstanie więc sprawiło dużo trudności i bólu. Kiedy wstałam zrobiłam krótką rozgrzewkę, żeby potłuczone miejsce mnie nie bolało. Na ziemi zauważyłam telefon. Musiał mi wypaść. Nie mogłam się schylić więc przykucnęłam i kiedy chciałam go wziąć do ręki, dostałam SMS od nieznanego numeru. Zdziwiona chwyciłam i odblokowałam żeby sprawdzić co to za wiadomości. O zgrozo, super, wiedziałam. Jakiś alternatywny świat, gdzie zablokowali mi moce i mam się rozwijać niczym w jakiejś idiotycznej grze. Natomiast jak nie będę posłuszna, to mnie zlikwidują i w ogóle nie wrócę do normalności. No bosko po prostu. Straciłam ochotę na powrót do domu. Postanowiłam zawędrować gdzieś indziej. Po drodze znalazłam naładowany pistolet oraz obok naboje. Oczywiście go wzięłam, ponieważ czymś muszę się bronić. I długo czekać nie musiałam. Jakieś zwierze mnie zaatakowało. Wzrostem równał zwykłemu człowiekowi, niebieskawo-granatowe ubarwienie, masywny ogon, dziwne rogi. Szybko zauważyłam, że jest dosyć powolny ale nie daję za wygraną, ponieważ robiłam uniki a on nadal atakował. Chociaż nogi mi się poplątały i przejechał pazurem po policzku. Syknęłam i w tym momencie wymierzyłam bronią. Upadając na ziemie wykonałam dwa strzały, które pozbawiły stwora życia. Oddychałam ciężko, trzęsłam się lekko. Po policzkach spłynęły mi łzy. Na przemian płakałam i śmiałam się. Sytuacja była beznadziejna. Walcz ze stworami nie używając mocy. Niewykonalne wręcz. Poczułam wibracje. Wyjęłam telefon. Znowu ten sam numer. Wiadomość całościowa była o tym stworze, nie jako nazywanym Quilinem. Miałam ochotę cisnąć telefonem o ziemie, ale wiem że mi się on przyda. Wstałam i przyjrzałam się zabitej istocie. Jedną kulką trafiłam w miejsce pod brodą gdzieś w szyję, a drugą w pierś stworzenia. Na kolejny raz już wiem gdzie celować. Dotknęłam zranionego policzka i od razu zabrałam dłoń. Będę musiała znaleźć coś na odkażanie ran. Trudno. Niedaleko usłyszałam więcej stworów. Postanowiłam, że tam pójdę. A nóż widelec ktoś potrzebuje moje pomocy. Szybko tam dotarłam. Zauważyłam jakiegoś mężczyznę. Co prawda sobie radził ale otaczały go jeszcze 2 inne stworzenia a wdawało mi się że nie miał już siły. Nieopodal zauważyłam 2 martwe. Uniosłam brwi zaskoczona. "Nieźle sobie radzi", pochwaliłam go w duchu. Szybko wparowałam na pole walki. Wbiegłam, machałam do jednego żeby do mnie podszedł. Szybko złapał się na to. Wymierzyłam pistolet. Wykonałam strzał. Pudło! Zdenerwowana wykonałam drugi, celniejszy, dzięki któremu padł na ziemie. W stronę ostatniego chciałam wykonać strzał ale o zgrozo, naboje mi się skończyły. Przeklnęłam coś niewyraźnie i naładowałam zapasowymi nabojami, jakie przedtem znalazłam. Za późno. Poradził sobie z ostatnim. Trzymając broń w ręku podeszłam do mężczyzny. Nagle przypomniałam sobie o treści wiadomości. Tutaj przecież każdy mógł być wrogiem. Ja nie wiem co mnie może tu spotkać. Wycelowałam więc broń w stronę nieznajomego. W każdym momencie przecież mogę wystrzelić, gdyby okazało się, że chciałby mnie zabić. Muszę być ostrożna. Jeśli cenie swoje życie, to wypadałoby przecież, czyż nie? Od zawsze uważałam życie za najcenniejszy dar, o który powinniśmy się troszczyć. Im mniej łez tym lepsze życie.
-Kim jesteś, jak się nazywasz? - zadałam stanowcze pytania.
-A może to ty mi powiesz kim jesteś? - odparł ostro.
Miałam wrażenie, że jego głos przecina powietrze.
-Nie mam bladego pojęcia co się tutaj odwala, ale jeżeli grzecznie się pytam, to grzecznie mi odpowiedz. Nie szukam kłopotów ale jeżeli będę czuła, że mi zagrażasz, nie będę się powstrzymywać - wytłumaczyłam.
-Jesteś tego pewna? - odparł.
Przełknęłam ślinę. No tak. Przed chwilą załatwił takich stworów 3 a ja męczyłam się z jednym.
-Tak. Ja jestem Naithara, może znasz nie wiem. Ale popatrz, to nie boli powiedzieć kim się jest - powiedziałam uśmiechając się blado.

(Gorge? )

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz