Byłam zdumiona moją głupotą oraz tym, jak można tak krzywdzić dziecko imieniem. No bo jak ja cholera mam wiedzieć że nie jest demonem tylko ich łowcą? Błagam no, to musi być jakichś żart. Ale coś jednak przykuło w nim moją uwagę. Skoro jest łowcą demonów, i w sumie wgląda na kogoś uzdolnionego prawdopodobnie magicznie, to czy także ma zablokowane umiejętności. To by mnie jakoś pocieszyło, gdybym nie była w tym gównie sama. To jest absurd, żeby pozbawiać nas mocy. Do tej pory żyliśmy w zgodzie, było fajnie wesoło. Każdy mógł się realizować bez względu na to kim jest. Co to za nagła dyskryminacja i rasizm, mhm? Totalna żenada. Po za tym, trzeba zacząć się kontrolować. Siebie i swoje wewnętrzne uczucia. Nie mogę przecież więcej dopuścić do sytuacji w której zranię kogoś tylko i wyłącznie dlatego bo coś przypomina mi znienawidzone prze ze mnie kreatury. To z mojej strony wyglądało tak, jakbym popadła w fobie. A może popadłam albo o tym nie wiem? No cóż... psychologiem nie jestem żeby stwierdzać takie rzeczy. Po tym wszystkim chyba będę musiała się na parę wizyt umówić. Trudno się mówi, ale Naitharo kochana, najpierw trzeba przeżyć.
Zerwałam kawałek materiału mojej bluzki i zadbałam o to, żeby się nie wiem... nie wykrwawił ani nic.. nie mam bladego pojęcia czy od takiej rany można się w ogóle wykrwawić. Nie znam się, nigdy nie musiałam walczyć o przetrwanie. Ponadto wydawało mi się, że nie czuł się zbyt dobrze faktem, że od teraz mam odsłonięty brzuch. Co jak co ale mogłam się nim poszczycić po tylu latach treningów. Inne dziewczyny z pewnością mi zazdroszczą. Ah, co za skromność.
-Jasne, nie ma sprawy - odparłam uśmiechając się lekko.
Wzrokiem ogarnęłam całe pole walki i leżące trupy stworów. Nie byłam przyzwyczajona do takich widoków więc udawałam, że jest okay i dam radę. Kiedyś się pewnie przyzwyczaję. Albo totalnie oszaleję. Muszę się przyzwyczaić, ponieważ śmiem twierdzić, że to stanie się moją rutyną. Zabijać tylko po to, by samemu nie zostać zabitym. Życie za życie. To niedługo będzie moim nowym mottem. Oj coś tak czuję. Podeszłam do Quilina zabitego prze ze mnie. Odpychałam w sobie narastając myśl że to truchło, bez życia, martwe. Brzydziłam się ale musiałam się przełamać. Przyklęknęłam i zaczęłam przyglądać się ciału. Mogłam ze spokojem sprawdzić czy ma jakieś słabe punkty. Chociaż w sumie przyglądałam się mojej pierwszej ofierze to po co to znowu zrobiłam? Nie mam bladego pojęcia. Żeby się upewnić? Chyba dlatego. Tylko takie znajduję logiczne wytłumaczenie. Wstałam jęcząc cicho z powodu tej kości ogonowej. Pomęczy mnie przez jakiś czas ale trudno. Przeżyło się nie takie rzeczy. Wyciągnęłam telefon czytając te SMS'y od początku.
-Więc od początku - stanęłam przodem do mężczyzny z poważną miną. Cóż, jest ona adekwatna do zaistniałej sytuacji. - Również dostałeś SMS'y od nieznanego ci numeru? I z tego co wiem gdzieś powinniśmy mieć swoje identyfikatory.
-No i co z tego? - rzuciłam mu spojrzenie pełne politowania.
-No współpracuj chociaż! Chcesz tutaj siedzieć i czekać aż jakiś stwór cię zabije? - stęknęłam rozkładając ręce.
-Nie - odparł to tak jakby to było oczywiste.
Przewróciłam oczami. Jakoś się od niego odwróciłam i zaczęłam siebie obmacywać w poszukiwaniu identyfikatora. Kiedy go znalazłam zerknęłam tylko żeby sprawdzić co na nim się znajduje. Jak się mogłam spodziewać były tam moje dane typu data urodzenia, grupa krwi, imię i nazwisko. Była również rubryczka z rasą. Miałam ją wpisaną poprawnie, a pod spodem poziom '0'. Przymrużyłam oczy i pospiesznie schowałam identyfikator żeby czasem nie dorwał go ktoś inny. Choć w sumie wątpię. Koleś ma na mnie chyba całkowicie wyjebane. No cóż... chyba będę musiała sama sobie poradzić. Zerknęłam tylko by sprawdzić czy nadal tam jest.
(Gorge? )
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz